~jakiś czas później~
Perspektywa Jay'a
-Jezus! Nathan jak ty nudzisz. Myślał by kto, że ty się tak przejmujesz ubraniami. Ten weź, on bardzo dobrze leżał. - powiedziałem przekonująco pokazując mu przy tym czarny garnitur, który przed chwilą przymierzał.
-Nie, ten nie. Może tamten, albo lepiej... No sam nie wiem. Z resztą ty zamiast mnie krytykować i poganiać cały czas może byś mi pomógł. - zaczął marudzić jak zwykle.
-Cały czas to robię i tak jestem cierpliwy, chłopaki już godzinę temu się zmyli, a i tak jak na ich długo wytrzymali, więc doceń moje poświęcenie.
-A no dobra wezmę ten, niech ci będzie. I dziękuję mój przyjacielu, tylko na tobie mogę polegać.
-O, wzruszyłem się, ale teraz już chodź.- powiedziałem i wziąłem ubranie, po czym pociągnąłem go za rękaw w stronę kasy żeby się czasem nie rozmyślił.
-Ej, no! Co ty robisz?!. - zaczął się szarpać, a ja próbowałem nie zwracać na niego uwagi.
Z zapakowanym garniturem poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do chłopaków, którzy już czekali na nas w pubie dwie przecznice dalej. Nathan już się uspokoił.
-Swoja drogą muszę ci przyznać; nie spodziewałem się, że będziesz pierwszy. - przyznałem.
-Widzisz, życie lubi zaskakiwać. Na ciebie tez przyjdzie pora.
-Hahaha, chyba sam nie wierzysz w to co mówisz.
-Nie przesadzaj, w końcu dojżejesz. - przekonywał, klepiąc mnie po ramieniu.
-No, nauczę się od mistrza. -powiedziałem próbując przy tym zaparkować i nie uszkodzić żadnego samochodu. Oczywiście wyszło perfekcyjnie.
Max, Tom i Siva już na nas czekali, nie muszę dodawać, że byli już lekko wstawieni.
-No i jak top model wybrałeś ten garnitur. - udarł się Tom gdy tylko weszliśmy do środka.
-Zamknij się debilu, bo nam wstydu narobisz. -mówił do niego Max, zatykając mu usta ręką.
-A co miałem nie wybrać, oczywiście, że kupiłem. - odpowiedział Nath, gdy do nich podeszliśmy.
-To pokaż.- powiedzieli chórem.
-Potem, w samochodzie został.- dodał Sykes.
-Nie pierdziel, tylko po to idź. Ja tu muszę fachowym okiem ocenić. - nakazał Seev, jeśli można tak powiedzieć, bo właściwie bulgotał coś pod nosem. Zostawić ich na chwilę samych to się opiją, nawet na mnie nie zaczekali.
-Ale..... no dobra idę.- Nathan próbował się bronić, ale nie miał szans przy nich i przy ich argumentach. Dałem mu kluczyki i poszedł do samochodu.
-I jak, odebrałeś to o co prosiłem? - zapytałem Tom'a.
-Znaczy co?- odpowiedział wesołym głosem.
-Nie rób z siebie durnia! Miałeś odebrać obrączki. - powiedziałem lekko zdenerwowany.
-A tak, oczywiście. - zaczął szukać po kieszeniach. Szukał i szukał, a jego źrenice robiły się coraz większe.
-Masz?! - zacząłem naciskać.
-No nie wiem, miałem przecież, ale ich nigdzie nie mam... -zaczął panikować Parker dalej przetrzepując swoje kieszenie.
-Przecież ja cię zabiję!- zacząłem się na niego wydzierać.
-Proszę nie, to naprawdę nie moja wina, one się znajdą. Przysięgam! - mówił prawie przede mną klęcząc.
Miałem ochotę go rozerwać, ale w tym momencie wrócił Nath.
-Co on tak klęczy przed tobą?!- zapytał zdziwiony.
-A nic, nic... - odpowiedział Tom, patrząc na mnie oczami zbitego psa.
Sykes zrobił zdziwiona minę i pokazał im garnitur.
-No ujdzie. - podsumował Siva.
-No wiesz, trochę entuzjazmu. - rzuciłem w jego kierunku.
-Super jest. - poprawił się, lecz nadal bez entuzjazmu.
-A walcie się wszyscy! - zdenerwował się Sykes i schował garnitur to torby.
Zamówiliśmy sobie z młodym po piwie, najwyżej wrócimy taksówką, ich ci u nas dostatek.
W tym momencie do Max'a zadzwonił telefon. Kiedy włożył rękę do kieszeni wydawał się nieco zdenerwowany. Odebrał telefon;
-Cześć mamo.
-Tak.
-Tak.
-OK.
-Dobrze.
-Oczywiście, jak każesz.
-Pa.
Nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Co Maxiu, mama dzwoniła żeby ci przypomnieć, że masz zmieniać skarpetki?! -nabijał się Seev, a my już nie mogliśmy wytrzymać. On rzucił nam tylko wymowne spojrzenie i popukał się w czoło.
-A tak mi się teraz przypomniało, mam te obrączki dla ciebie Nath. -powiedział po chwili Max, wyciągając z kieszeni granatowe pudełeczko.
-O, dzięki wielkie stary. -odpowiedział, odbierając swoja własność.
-Ja tu prawie na zawał schodzę, a ten mi...- zaczął lamentować Tom, biorąc głęboki oddech.
-Oj, no zapomniałem. -półgłosem rzucił w jego kierunku łysy. Popatrzyłem na nich i w geście rozpaczy pokręciłem głową i ciężko westchnąłem.
-To co panowie, trzeba opić koniec Jaythan'a!!! - krzyknął Siva podnosząc kieliszek do góry.
~kilka godzin później~
-Cicho!!! -próbował uciszyć nas Nath, sam ledwo trzymając się na nogach i powstrzymując śmiech.
-A nie będzie krzyczała, że wszyscy tu przyszliśmy, ta twoja przyszła żona? -zapytał Tom, wisząc na Sivie.
-Nic się nie martw, ja to biorę na klatę. Rano wrócicie do domu.-zapewniał Sykes, próbując trafić kluczem do zamka.
-Jest, udało się! Za mną. - powiedział, gdy w końcu mu się udało otworzyć drzwi.
-Cicho osły, bo ją obudzicie!-próbował nas uspokoić i zaświecił przy tym światło.
-Za późno! - nie mógł powstrzymać śmiechu Max, kiedy zobaczył, że Aśka stoi z założonymi rękami na końcu korytarza. Wszyscy oprócz niego momentalnie spoważnieliśmy.
-Zamknij się kretynie!-krzyknął na niego Tom, uderzając go przy tym łokciem w bok. Poskutkowało. Nastała niezręczna cisza.
-Widzę, że zakupy się udały. - powiedziała z przekąsem dziewczyna.
-Jak najbardziej. - odpowiedział posłusznie Nath.
-Ale takie kolejki były, że nam trochę dłu...
-Nie pogrążaj mnie kretynie. - przerwał Sivie.
-Dobrze, rozumiem. A teraz dobranoc. -Spokojnie powiedziała i poszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi, aż mnie zdziwiło, że nie zrobiła awantury.
-Hahaha, słyszeliście panowie, mówiłem, że wszystko będzie OK. To dobranoc.- powiedział radośnie Nath i udał się w stronę sypialni, ale nawet nie zdążył otworzyć drzwi, bo ona go uprzedziła.
-Była bym zapomniała. Ty śpisz z nimi w salonie, a jutro, a właściwie dziś z samego rana jedziemy pozałatwiać jeszcze parę spraw. Miłej nocy. - dokończyła i zamknęła drzwi przed nosem biednego Nath'a, który dalej stał tam jak wryty. Po chwili się jednak odwrócił ze swoimi smutnymi oczkami i powiedział:
-Niech mnie, któryś przytuli, bo się zaraz rozpłaczę.
~ ranek ~
Perspektywa Nathan'a
-Nathan, wstawaj. - szarpała mnie za ramie Aśka.
-Co... Co się dzieje?! - zapytałem zdezorientowany.
-Musimy już jechać. Rusz się!
-Jeszcze chwileczkę.- próbowałem negocjować, ale poczułem, że wyjęła mi poduszkę spod głowy.
-Jezu! Co ty robisz?! Głowa mnie boli! - ożywiłem się, kiedy uderzyłem głową w materac.
-Uważaj, żebyś czasem przytomności nie stracił! Wstawaj, bo następna będzie kołdra.
-Ty mi grozisz?! Uważaj, bo się przestraszę. - odpyskowałem, odwracając się na drugi bok.
-Jak chcesz. - powiedziała i ściągnęła ze mnie kołdrę, a ja się wkurzyłem i zacząłem wstawać, bo i tak wiedziałem, że mi nie da spokoju.
-Od samego rana dupę truje... -powiedziałem pod nosem i udałem się do łazienki.
-Coś ty powiedział?! - zauważyłem, że wyraźnie się wkurzyła, a po chwili dostałem poduszką w tył głowy.
-Dorośnij! - odwróciłem się w jej kierunku i rzekłem poważnie. No i 1:0 dla mnie.
Zebraliśmy się wszyscy i wspólnie pojechaliśmy załatwiać jeszcze milion rzeczy, które moja kobieta zaplanował na dzisiejszy dzień.
Nie wiem jak to się stało, ale ja byłem w najgorszym stanie, miałem nawet mały problem żeby wsiąść do samochodu, ale udało się. Oczywiście nikt z nas nie był w stanie prowadzić, więc ona musiała to zrobić. Dziwnie się czuję z myślą, że za kilka dni już na zawsze będziemy razem, nic nie może stanąć nam na przeszkodzie...
Po pierwsze przepraszam, ze tak długo nic nie dodawałam, ale naprawdę na nic ostatnio nie miałam czasu, (i w dodatku weny -,-) teraz powinno być coraz luźniej z nauką, więc postaram się dodawać częściej:)
Pewnie dziwi was, że tak bardzo przyspieszyłam z tym wszystkim, że już ślub, itd., ale chcę jak najszybciej dojść do akcji właściwej. Wiem, że ten rozdział jest kompletnie inny od wcześniejszych, ale to wkrótce wróci do normy, są po prostu momenty, które trzeba tak opisać, ale niestety Nathan nie będzie miał tych momentów dużo...
Dobra kończę, bo i tak już za dużo powiedziałam.
Dziękuję z całego serca za wszystkie komentarze i jeszcze raz bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak zaniedbałam bloga :*
Do następnego <3