niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 5

~Perspektywa Aśki~

Już od dwóch tygodni jestem panią Sykes i za razem najszczęśliwszą dziewczyną na Ziemi. Nigdy nie myślałam, że wyjdę za mąż tak szybko, miałam zamiar najpierw skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, ustatkować się, chciałam do czegoś dość pozostawiając uczucia z tyłu, jednak Nath moje plany pokrzyżował, a wręcz sprawił, że kompletnie przestały mieć dla mnie znaczenie, bo liczył się tylko on. Przy nim wszystkie problemy zdawały być się błahostką, a każda chwila, nawet ta spędzona na kanapie przed telewizorem była idealna i wyjątkowa. Jednak nasze szczęście, szczególnie na początku, kiedy zostaliśmy parą było wystawione na wiele prób. Wiele osób mówiło, że jestem z nim tylko dla pieniędzy, sławy i go nie kocham, że przeze mnie zespół się rozpadnie.
Wiele razy miałam ochotę zniknąć z jego życia , bo widziałam jak wiele go to wszystko kosztuje, gdybym znikła wszystko wróciło by do dawnego stanu, przynajmniej tak sobie to wtedy tłumaczyłam, ale nie potrafiłam tego zrobić, nie mogłam, on jest dla mnie wszystkim.
Nie wszyscy jednak byli wrogo nastawieni, dużo fanów zespołu i sami chłopcy nas wspierali, bez nich nie dalibyśmy rady.
Starałam się żyć w miarę normalnie, jeśli tak można powiedzieć będąc żoną jednej piątej The Wanted, nie rzuciłam studiów, a potem planowałam znaleźć pracę. Wszystko było by OK gdyby nie pewien drobny szczegół, który męczył mnie od kilku dni.

~Perspektywa Nathan'a~

-Co ty tak myślisz? A tak wogóle to czemu taka blada jesteś? - zapytałem zaniepokojony.
-Ja?! Nie, zdaje ci się, nic mi nie jest.
-Napewno? Bo źle wyglądasz.- drążyłem dalej.
-No dzięki Sykes! - odpowiedziała sarkastycznie. - Po dwóch tygodniach małżeństwa takie słowa.-dodała i odsunęła się ode mnie.
-Ale przecież ja nie w tym sensie, kochanie. -powiedziałem po czym objąłem ją, kładąc głowę na jej ramieniu. - To może w ramach przeprosin zrobię ci jakieś dobre śniadanko. -zaproponowałem.
-Nie! Tylko nie mów o jedzeniu. O Boże, niedobrze mi... - powiedziała i poleciała do łazienki.
Nie wiedziałem co się dzieje więc poszedłem za nią. -Ej, nic ci nie jest?!- pytałem zaniepokojony stojąc pod drzwiami.
-Nie, wszystko dobrze, zaraz wyjdę. -odpowiedziała i rzeczywiście po kilku minutach wyleciała stamtąd jakby się przynajmniej paliło, już kompletnie nie wiedziałem co się z nią dzieje.
-Gdzie są kluczyki?! - zapytała przegrzebując przy tym chyba cały dom.
-Ale o co chodzi?! Nie pozwolę ci prowadzić w takim stanie, odwiozę...
-Nie chrzań mi tu głupot, tylko mów gdzie są te cholerne kluczyki!!!-  zaczęła się na mnie drzeć chwytając mnie przy tym za koszulkę, w taki sposób jakby chciała mnie pobić.
-W korytarzu w mojej czarnej kurtce, w prawej kieszeni.- powiedziałem na jednym tchu półgłosem.
-Nie można była tak od razu?!- puściła mnie i szybko wybiegła z domu. Ja naprawdę nie rozumiem tych kobiet. Co to miało właściwie być, jakieś napięcie przedmiesiączkowe, czy co.
Nie wiedziałem co mam robić, lecieć za nią, wzywać policje, jednak stwierdziłem, że najlepiej będzie jak zaczekam w domu. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi, zdziwiło mnie to, bo ona dopiero przed chwilą wyszła, więc to musiał być kto inny. Poszedłem otworzyć i moim oczom ukazała się zgraja tych czterech oszołomów. Oni zawsze potrafią wybrać dogodny moment, chociaż w sumie to dobrze, że przyszli bo przynajmniej mnie wesprą w tych dziwnych chwilach mojego życia.
-No cześć młody!- rzucili w moja stronę mijając mnie przy drzwiach. No tak, muszę do tego przywyknąć, że do mnie wchodzi się jak do baru, jakby tak trudno było zapytać -,,Możemy wejść?", albo coś w tym stylu, ale nie, bo po co.
-A gdzie małżonka? - zapytał Tom, kiedy wszedłem do plądrowanej już przez nich kuchni.
-Uwierz, też bym chciał wiedzieć. Dosłownie chwilę przed waszym przyjściem wybiegła z domu bez żadnych wyjaśnień i prawie mnie pobiła jak nie chciałem dać jej kluczków, bo zaproponowałem, że ją odwiozę.
-Nie przejmuj się to dopiero początki. - powiedział z udawaną troską Jay klepiąc mnie po ramieniu.
-Pewnie cię zdradza. -dodał Tom grzebiąc po szafkach.
-Ty jak już coś powiesz...- skomentowałem z litością w głosie. -A tak właściwie to czego ty tam tak namiętnie szukasz, jeśli można wiedzieć?
-Yyyy... ketchupu.
-Kretynie, ile razy ci mamy mówić, że ketchup się trzyma w lodówce, a nie w szafce!!! -odpowiedzieliśmy chórem.
-No i właśnie potem jest taki zimy, niedobry. - odpowiedział krzywiąc się przy tym. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ty to już chyba nigdy nie znormalniejesz.- podsumował go Max.
Nasza konwersację przerwało jednak przybycie Aśki. Wparowała do domu, ściągła buty i od razu pobiegła do łazienki. Kiedy przebiegała koło kuchni, zdążyła rzucić tylko:,,Cześć chłopaki" i tyle ja widziałem.
-Masz rację, coś się dzieje twojej kobiecie. -powiedział Jay.
-Ona zawsze taka zrównoważona była.- dodał Siva.
-No dzięki, jakbym sam tego nie zauważył. -odpowiedziałem ironicznie. -Dobra, idę do niej. Może się wreszcie dowiem o co chodzi.
Jak powiedziałem tak też zrobiłem. Postanowiłem, że chwilę postoję przed drzwiami, wolałem się od razu nie narzucać. Minęło kilka minut i już miałem zamiar się odezwać, gdy nagle usłyszałem:
-O cholera! Tylko nie to! -dobiegające zza drzwi.
-Kochanie, co się stało?!- zapytałem zaniepokojony.
-Dlaczego akurat teraz?!-słyszałem rozpacz w jej głosie.
-No powiesz mi wreszcie, co ci jest? -nie dawałem jej spokoju.
-Nic mi nie jest.-powiedziała po czym w końcu otworzyła drzwi. -Nic, oprócz tego. -dodała pokazując mi jakiś małym, biały przedmiot...
-Czy to jest...Czy ty jesteś..?-powoli zaczynałem układać wszystko w logiczną całość, choć nadal to nie mogłem uwierzyć.
-Tak Sykes, będziesz ojcem.-odpowiedziała ciężko wzdychając i opierając się o framugę.
Musze przyznać, już chyba nic mnie bardziej nie zaskoczy.
-I ty mi... I ty mi to tak spokojnie mówisz?! -zacząłem się jąkać. -Wariatko, nawet nie wiesz jak się cieszę!- złapałem ja i podniosłem do góry.
-Ja też, ale wyobrażasz sobie jak teraz zmieni się nasze życie... Ja chciałam mieć dziecko, ale nie myślałam, że tak szybko to się stanie.
-Ma się te zdolności.-powiedziałem i uśmiechnąłem się złowieszczo.
-Spadaj głupku. Ty się lepiej zastanów jak my im to powiemy.
-Komu?
-A kto nam kuchnie okupuje?
-A no tak zapomniałem z tego wszystkiego. Dobra chodź, coś się wymyśli. -zapewniałem ją, po czym udaliśmy się do naszych gości.
Stanęliśmy w drzwiach i nie wiedzieliśmy co mamy robić, kiedy cztery pary oczu zostały na nas skierowane.
-Ja im nie powiem, ty to zrób.-broniła się Aśka.
-Dobra niech ci będzie.-rozmawialiśmy między sobą półgłosem.
-Powie nam któreś z was wreszcie o co chodzi, czy będziemy tak siedzieć jak te głupki?!-zapytał poirytowany Max.
-No dobra powiem wam.-wziąłem głęboki oddech. -Będziecie wujkami!- oznajmiłem im, a potem usłyszałem brzęk szklanej butelki z ketchupem, która przed chwilą trzymał Tom, a teraz leżała rozwalona wraz z zawartością na podłodze.




Nareszcie napisałam. Postaram się dodawać teraz rozdziały często. Dziękuje wam za wszystkie komentarze, ale proszę o więcej :) Do następnego<3

2 komentarze:

  1. No to mnie zaskoczyłaś !
    Oj ten Nath to serio ma zdolności :d.
    Świetnie, że w końcu nowy rozdział ;***.
    Niezły obrót spraw !
    No nic czekam na next'a ;***.
    Weny !

    Mychaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. ŻE KURCZE CO???????????????????????? Tak, wiedziałam, ale i tak. No ej... Okej, spokój. Powiem, że Tom z tego opo zachowuje się dokładnie jak ja. Ja chowam ketchup do szafki (serio) i na wieść o dziecku zrobiłabym to samo. Po prostu taki szok. Także Tomie Parkerze witam w rodzinie. >:D
    Ogólnie czytam początek działu i taki prawdziwy, a zarazem łzy w oczach, no bo dzieje się to czego chyba nikt by nie chciał Nath się ożenił (ominęłaś ślub- a ja miałam krzyczeć nie - obrażam się >:D). Coś się kończy a coś zaczyna... Mniejsza. Początek piękny. ♥
    Ja naprawdę nie wiem jak on z tą Aśką wytrzymuje! Ona ma takie humory, że Nathanie podziwiam. Leci po test ciążowy no pięknie. A mogłoby to wyglądać tak: "Nathanie skarbusiu pojechałbyś do apteki?" - a nie "Uwaga do wszystkich jednostek, niezrównoważona kobieta za kierownicą". Hahahahahahha nie no sorry - ciągle nie przyjmuję do wiadomości, że Sykes ma prawko .:) Dobrze: "Będziesz ojcem" - 99% młodych facetów "ochłmn" Nathan "JUpi HURRa Jaba daba duuuuu" No jakiś nienormalny chyba xD Ej, a może jak on się o tym dziecku dowiedział to dostał "ugryzienie Nathana z CTS"? Możliwe, ale nie nabijajmy się z DaddyNatha - będzie dobrym tatusiem, tak sądze. Psia mać ja jestem w ciąży?! (to zdanie przeczytał mój tata przez ramię - nie pytaj reakcji xd) W wieku 20 lat i mam męża?! No nie wierzę... A ni w życiu .:D Sweet Nath z tego opo. "Będziecie wujkami" i tu nasuwa się pytanie: "Co tak naprawdę zdziwiło Toma?" To, że Nath będzie ojcem, czy że Sykes jest jego bratem? Z Parkerem nigdy nic nie wiadomo.
    Cudo rozdział, świetne opo i ma być długie (nie według Twoich planów). To jest tak piękna, orginalna i cudna historia, że aż musiałam napisać beznadziejnego koma >:D
    Naprawdę masz talent do pisania, zazdroszczę .:D
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń